Grupa partyzancka Rosyjski Legion Wolności, która przyznała się do zeszłotygodniowego ataku w rosyjskim regionie Biełgorod, powiedziała w środę brytyjskiej gazecie The Times, że rekrutuje „tysiące” nowych członków do ataków na Moskwę.
Dowódca grupy powiedział, że ma ona ogromną liczbę kandydatów do członkostwa i już czekają, aby móc dołączyć do partyzantki i podjąć działania ofensywne na rosyjskich terenach przy granicy z Ukrainą.
„Mamy poważną broń” – powiedział gazecie dowódca, który nosi znak wywoławczy Cezar. „Mamy moździerze, pojazdy opancerzone, przenośne systemy rakiet przeciwlotniczych Stinger, przenośne systemy przeciwpancerne i wysoce skuteczną jednostkę dronów rozpoznawczych” – dodał. Cytował go też w środę brytyjski portal telewizyjny Sky News.
Legion ogłosił w poniedziałek ubiegłego tygodnia, że „całkowicie wyzwolił” rosyjską wieś Kozinka, a jego oddziały dotarły do miasta powiatowego Grajvoron. Następnie Rosja powiedziała, że wypchnęła ich z terytorium do wtorkowego popołudnia.
Moskwa oskarżyła o atak „ukraińskich bojowników”, ale Kijów opisał wtargnięcie do Rosji jako powstanie rosyjskich obywateli. Portal Sky News dodał, że nie może zweryfikować tych doniesień z walk.
Głównym celem jest de-okupacja
Cezar twierdzi, że członkowie jego grupy są obywatelami Rosji, ale przyznał, że służą w ukraińskich siłach zbrojnych. „Naszym głównym celem i zadaniem jest obrona Ukrainy i wyzwolenie jej terytorium. Następnie pojedziemy wyzwolić naszą ojczyznę” – dodał. Według niego celem transgranicznego nalotu było wsparcie planowanej ukraińskiej kontrofensywy, jednocześnie miał zachęcić Rosjan do obalenia Putina.
„Mamy stałą podaż poborowych i wciąż rośnie. Coraz więcej Rosjan rozumie, że ta wojna jest zbrodnicza i należy ją przerwać” – przekonywał w rozmowie z gazetą „Ceazar”, według której społeczeństwo rosyjskie obecnie nie szanuje dyplomacji, a jedynie siłę. „I pokazaliśmy im naszą siłę” – oświadczył. Według The Times obie grupy tymczasowo okupowały osiem rosyjskich gmin w zeszłym tygodniu. Partyzanci zgłaszają większe straty po stronie rosyjskiej i mówią, że byli zaskoczeni dezorganizacją ruchu oporu.
Powiedział, że jednostka Cezara jest wielkości batalionu, ale zamierza się rozwijać, ponieważ coraz więcej Rosjan zdaje sobie sprawę, że można walczyć z Putinem i wygrać. Batalion zwykle składa się z 500 do 1000 żołnierzy. „Będziemy kontynuować te naloty, dopóki nie dostaniemy się na terytorium Rosji, aby prawdziwi rosyjscy synowie i córki, prawdziwi patrioci, mogli do nas dołączyć. Gdy to się stanie, szybko zwiększymy nasze siły i liczebność, a zakończy się to kampanią przeciwko Kremlowi” – powiedział Cezar.
49-latek powiedział gazecie, że nie boi się Kremla, bo jego rodzina jest bezpieczna na Ukrainie, a on sam od dawna poszukiwany jest w Rosji. The Times wspomina jego poprzednie członkostwo w skrajnie prawicowych grupach, które Moskwa nazywa terrorystami.
Według partyzantów Rosja jest gotowa do rewolucji. „Rosja to ogromny kawałek TNT. Możesz z nim zrobić, co chcesz i nie wybuchnie, ale używając małego detonatora, stworzysz potężną eksplozję. Przygotowujemy detonator na Ukrainie” – mówi Ceazar. „Nie mówimy, że jutro dotrzemy do Moskwy, ale to się w końcu stanie” – dodał.
Jednak według The Times nie jest jasne, jakie poparcie mają ci bojownicy w Rosji. „Prawdziwy ruch partyzancki potrzebuje wsparcia własnego ludu. A teraz go nie widzę”, uważa ukraiński ekspert wojskowy Petro Czernyk.